poniedziałek, 22 czerwca 2015

BookAThon dzień drugi z "Piracką Monetą" Marianne Malone

Hey Hey Hey
Dobiega końca dzień drugi wyzwania przeczytaj książkę, która czekała na ciebie kilka lat. Wstyd się przyznać ale czas na recenzję książki leżącej na mojej półce 3 lata. Nie mam pojęcia dlaczego tak długo. Po prostu zniechęcił mnie tytuł do tego stopnia aby nawet nie sięgnąć do opisu z tyłu. Nienawidzę książek o piratach i ogólnie wszelkich z nimi związanych rzeczy (tak nie oglądałam do końca żadnej części "Piratów z Karaibów" - wstyd). Dziękuję drogi BookAThonie za tą kategorie i motywacje do przeczytania ponieważ gdyby nie to książka pewnie doczekała by się kolejnych trzech lat jako nieprzeczytana. Dobra dosyć tych historii z mojego życia i lecimy z recenzją.
Fabuła
Jack, najlepszy przyjaciel Ruthie, odkrywa, że jego przodkiem był pirat, noszący to samo co on imię: Jack Nortfleet. Chłopiec odziedziczył nawet srebrną monetę, która należała kiedyś do Nortfleeta. Kiedy Jack przynosi przynosi monetę na lekcję, żeby pokazać ją kolegom, Ruthie zastanawia się... czy nie lśni ona trochę zbyt jasno?
Kiedy Ruthie i Jack wracają do Pokojów pani Thorne, by odstawić na miejsce osiemnastowieczny globus, skradziony stamtąd przez Pandorę Pommeroy, stwierdzają, że lśnienie monety rzeczywiście jest wynikiem czarów. Podążając za wskazówkami z przeszłości i teraźniejszości, chcą rozwikłać splecione ze sobą tajemnice. Para bohaterów nieumyślnie zmienia bieg historii i doświadcza rzeczywistych niebezpieczeństw związanych z podróżowaniem w czasie.
Subiektywna ocena
Wciąż nie mogę pojąć mojej niechęci do tej książki gdyż po bliższym zapoznaniu z treścią bardzo trafiła w moje klimaty. Uwielbiam motyw podróży w czasie oraz podejmowanie decyzji, które zmieniają teraźniejszość. Zacznijmy od bohaterów: nie było tam za dużo opisów opisów bohaterów więc trudno było się jakoś z nimi zżyć ale rozumiem, że to jest książka przygodowa i o same przygody tu chodzi. Bohaterowie nie działali mi na nerwy a to jest na plus bo ile ja znam przypadków gdzie bohater obrzydził całą książkę. Jeśli chodzi o oprawę wizualną jest zarąbista. Ilustracje do książki wykonał Creg Call i odwalił kawal dobrej roboty, zresztą zobaczcie sami:
Niestety takie małe bo mi się rozmazują jak powiększam ale po ładniejsze zapraszam na mojego instagrama.








Akcja jest w tej książce najważniejsza dlatego teraz ją nakreślę. Jest to trzeci tom ale spokojnie jeśli ktoś nie czytał dwóch poprzednich (jak ja) da radę. Fabuła moim zdaniem jest ciekawa. Wybaczcie, że tak macę, powtarzam się ale rzadko mam przyjemność recenzować przygodówki i nie chcę nikomu zaspojlerować. Nieoczekiwany zwrot akcji był naprawdę ciekawy i wciągający. Dobra ale może zakończenie? Tak to chyba dobry plan. Zakończenie było przewidywalne ale cóż się dziwić po przygodówkach gdzie zakończeniem  jest rozwiązanie zagadki, przygody. Tak stało się w tej książce. Mimo moich ówczesnych oporów książka mi się podobała. Nie był to może fenomen literacki ale książka miła i lekka. Nie trudno się było domyślić konsekwecji/rozwiązań przygód bohaterów. Książka dostaje ode mnie 7/10. Ten wpis zakańcza dzień drugi BookAThonu. Mam nadzieje dotrwać do niedzieli ;)

LittleBooksMonster

3 komentarze:

  1. Zachęciłaś mnie do lektury tej książki. Uwielbiam Piratów z Karaibów (szczególnie Jacka Sparrowa), a do tego ubóstwiam powieści z podróżami w czasie. Trzymam kciuki i czekam na kolejne podsumowania. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję i miłek lekturki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję i miłek lekturki ;)

    OdpowiedzUsuń